Jakiś czas temu zagadnąłem na ulicy pewną panne, i pomimo standardowego "mam chłopaka", już po kilku chwilach rozmowy zapragnęła dać mi swój numer, żebym się jeszcze do niej odezwał...
no i się odezwałem...
po kilku smsach, w których zaczęła mi opisywać swoje pragnienia, fantazje, etc. zaproponowałem jej prawdziwą rozmowę, przy kawie...
nic mi wtedy nie odpisała, tylko wysłała kilka sygnałów na moją kom...
napisałem jej wtedy, że domyślam się, że jej karta znów się skończyła (co jej się często zdarza - już mi o tym pisała) więc będę na nią czekał tu i tu, wtedy i wtedy (oczywiście będę czekał tylko 15 minut, bo później wyjeżdżam, ale gdy się spotkamy, to może przełożę swój wyjazd...)
przyszedłem w umówione miejsce i czekałem 15 minut (przy okazji poznając milutką kelnerkę... ale to już inna historia - nie przyszła...
po powrocie do domu napisałem jej, że szkoda, że nie wystarczyło jej odwagi żeby przyjść, itd. (tekst o wykorzystywaniu niezwykłych okazji)
znów puściła mi sygnał... zdecydowałem się do niej zadzwonić i pożegnać się...
gdy odebrała telefon zorientowałem się, że jest bardzo chora (miała gorszy głos niż zdarta płyta) a w dodatku jej się karta skończyła (zostało jej tylko tyle, co na puszczenie sygnału)...
powiedziałem jej wtedy, że gdyby chciała, to mogłaby mi jakoś dać znać, że chce przełożyć spotkanie (z bramki sms, z komórki taty/chłopaka itd. - jest bardzo dużo sposobów - ona jednak tego nie zrobiła, więc może nie warto było zawracać sobie głowy... na zakończenie powiedziałem jej jeszcze, żeby nie wyobrażała sobie, jak miło moglibyśmy wspólnie spędzić czas, gdybyśmy jednak się spotkali ( ale cóż... nie myśl o tym. Cześć!).
od tego czasu minęły jakieś 3 tygodnie i dzisiaj rano dostałem smsa:
Cześć Krzysio! Co tam u Ciebie? Bo u mnie wszystko jest ok. Mołoby być lepiej ale cóż... nie można być zachłannym bo to nie popłaca Wiesz parę razy już się złapałam na Twoją pocztę =( Pozdrawiam
Zastanawiam się, co teraz jej odpisać...
czy traktować sprawę jaj gdyby nigdy nic (u mnie też ok. etc.), czy może odnieść się do niej z większym dystansem... a może wogóle zignorować...
Co wy zrobilibyście w takiej sytuacji
Pozdrawiam K.