Zarys sytuacji.
Mam jedna znajoma (Alicja), ktora na stale pracuje we Francji, ale stosunkowo czesto jest w Polsce. Znalazla sobie tam jakiego Chinczyka czy Indonezyjczyka, nie wiem dokladnie. Na imie niech mu bedzie Jarek, bo nie potrafie powtorzyc jego seksownego, jednosylabowego imienia. Z Alicja sprzedaz zostala juz zamknieta i jak tylko ona jest w Polsce to od razu dzwoni i nadal regularnie kupuje ode mnie rozne fajne rzeczy. No ale pojawil sie Jarek i zaczyna sie zrzedzenie. Bardzo skuteczna wobec niej jest postawa "no to spierdalaj", bo po paru godzinach podkula ogon, ale w wolnym czasie, w ramach czlonkostwa w klubie SCSKS opracowalem strategie wyeliminowania Jarka.
Od poczatku.
Kazdy z nas ma jakas pierdolke, ktora go wkurza i jej nie lubi. Mnie na przyklad wpienia jak ktos dotknie mojego obojczyka. Na pewno jestescie w stanie znalezc taki przyklad u siebie. Uniwersalne moze byc np. pstrykanie w ucho - niby nie boli, ale po kilkunastu razach druga osoba moze sie juz lekko wkurwic.
Praktyka.
Doskonale wiedzialem co wpienia Alicje. Ona strasznie nie lubi tzw. miesniakow i jak tylko widzi zacisnieta piesc w okolicach jej bicepsu to od razu sie irytuje. Postanowilem wiec skojarzyc jej ten negatywny bodziec z Jarkiem. Zadanie mialem ulatwione, poniewaz mowilem na niego Ping Pong (prosze tutaj bez jakis wycieczek personalnych, ze jestem rasista czy cos). Zaczalem dzialac - stanalem obok gdy suszyla wlosy i zaczalem walic rytmicznie lekkie miesniaki i mowic "Ping <miesniak> Pong <miesniak>". Powtarzalem to kilkukrotnie w ciagu w dniu. Na pewno lapiecie juz koncepcje.
Efekty.
Potrzebowalem od niej informacji zwrotnej, ale przeciez nie zapytam wprost: "czy ten miesniak kojarzy Ci sie z Jarkiem i do tego negatywnie?". Nie wiedzialem jak ja podejsc, ale rozwiazanie przyszlo samo. Leze sobie z nia w nocy w lozku i ona rozpoczyna temat Jarka i przyszlosci jaka z nim wiaze. Mowi, ze Jarek jest inteligentny, wyrozumialy i wymienia wszystkie te malo istotne pierdoly. No i wtedy dostala kilka miesniakow i sie zaczelo... W kilka chwil Jarek stal sie "bardzo wkurwiajacym zoltym kurduplem". Zaczela na niego najezdzac, no to ja jej dalej miesniaka niby po kolezensku, a ona wypalila:
"Jak sobie pomysle, ze wroce do Francji i mam na niego patrzec to mi sie odechciewa tam wracac".
Zdebialem troche, bo nie spodziewalem sie az takich efektow...Moznaby sie zastanawiac, czy ona juz wczesniej nie miala mysli typu "Jarek jest be", ale nigdy wczesniej sie na jego temat zle nie wypowiadala. Raczej zawsze w samych superlatywach.
Problematyka + strategia.
Po pierwsze odnalezc wkurwiajacy bodziec. Jak nie ma to wyrobic (proponuje wspomniane pstrykanie w ucho).
Po drugie nadac jakas pospolita i powszechna ksywke boyfriendowi:
"wiesz...pamietam jak bylem mlodszy to z pasja ogladalem Pana Tik Taka...jak tak opowiadasz mi o swoich chlopaku, to odnajduje w nim wiele cech, ktore kojarza mi sie z blebleble..."

Nalezy to odpowiednio wzmocnic i zakodowac jej, ze Tik Tak to jej boyfriend.
Po trzecie: kojarzymy bodziec z ksywka.
Po czwarte: przywolujemy co jakis czas bodziec.
Powodzenia
